piątek, 3 kwietnia 2015

Miesiąc weganizmu- podsumowanie

 Nawet nie wiem, kiedy tak szybko ten czas zleciał- dziś mija dokładnie miesiąc odkąd jestem weganką. Z tej okazji chcę się podzielić moimi odczuciami i przemyśleniami. Za jakiś czas napiszę również o potrawach wegańskich, które najbardziej mi się spodobały.

wegańska pizza

1. Jest bardzo łatwo jeśli chodzi o gotowanie. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Na śniadania i kolacje najczęściej robię sobie pasty kanapkowe, moja ulubiona to pasta z soczewicy. Jest przepyszna, robi się ją pół godziny i wychodzi tanio. Polecam wszystkim, nie tylko weganom.


Planuję zacząć piec własny chleb, przynajmniej co jakiś czas. Wiedzieliście o tym, że można go zrobić w zwykłym piekarniku (wystarczy wąska blaszka), składniki są tanie (m.in. mąka i otręby), a do tego dłużej pozostaje miękki? Dodatkową zaletą jest brak chemii. 

źródło

Nadal jem dużo ryżu i makaronu, na razie w wersji białej i niezdrowej, ale w przyszłości chcę to zmienić. Zdaję sobie sprawę, że dieta wegańska powinna być różnorodna, ale dojdę do tego powoli.

Bardzo łatwo jest mi również, gdy ktoś przy mnie je hamburgera czy ciasto. Pod tym względem jestem silna psychicznie. Odkąd jestem na świętach w domu ominęło mnie dużo ogólnie-uważanych-za-pyszne dań: hamburgery, spaghetti, czy kinder bueno. Chyba większość wegan ma tak, że nie widzi w tych daniach czegoś niesamowicie pysznego, tylko czyjeś cierpienie (ja tak przynajmniej mam).

2. Najtrudniejsza kwestia- ludzie. Gotowanie nie czyni weganizmu trudnym, tylko ludzie. Często słyszy się typowe pytania typu 'To co ty jesz?', albo 'Skąd bierzesz białko?'. Najgorzej jest, gdy się jest w towarzystwie samych mięsożerców i dowiedzą się, że jesteś weganinem. Wczoraj tak miałam i mimo, że dużo czytam o weganizmie, to nie jestem zbyt dobra w takich dyskusjach, zapominam te wszystkie dane i gubię się w zeznaniach.


Jeszcze gorzej, gdy jedziesz do rodziny, zwłaszcza na świeta Wielkanocne. Nie dość, że nie jestem wierząca, to jeszcze nie jem jajek. Ja na święta jeżdżę do teściów i przyznam ze wstydem, że jeszcze im się nie przyznałam. Po prostu przeraża mnie to, wyobrażam sobie, że zaczną na mnie 'krzyczeć' i powiedzą, że muszę jeść mięso, żeby być zdrowa itd. Będę musiała w końcu powiedzieć, ale na razie jakoś udało mi się przez te kilka dni oszukiwać i nie zjeść nic wbrew sobie ('Chcesz spróbować kotlecika?' - 'A nie, dziękuję, nie jestem głodna').

Powinno się ludzi uświadamiać, mówić spokojnie i przedstawiać rzeczowe fakty, ale ja właśnie nie jestem w tym zbyt dobra, bo jak tylko powiem coś mądrego ('A wiesz ile wody oszczędzasz nie jedząc jednego hamburgera?'), to oni zawsze odpowiedzą coś typu, że nie obchodzi ich nasza planeta, życie zwierząt i własne zdrowie (dostaję raka, gdy słyszę 'Zwierzęta są po to, żebyśmy je jedli'). To co ja mam wtedy odpowiadać?

3. Dostępność produktów wegańskich- O produkty wegańskie nie jest tak trudno, jak się wydaje. Przecież warzywa, owoce, ryż, makaron i warzywa strączkowe można wszędzie dostać. Nawet orientalne i mało znane produkty mogę dostać w sklepie obok lub w Piotrze i Pawle.

źródło

Polecam wszystkim niedocenianą i mało znaną soczewicę. Można ją na przykład dodać do makaronu, albo zrobić z niej pastę na kanapki, czy kotlety (tego ostatniego jeszcze nie próbowałam). I jest wbrew pozorom łatwo dostępna- w moim osiedlowym sklepie 400 g soczewicy kosztuje 4-5 zł, w Biedronce 3,80 zł (500 g), a w Piotrze i Pawle 3,50 zł. Ostatnio zauważyłam w sklepie soczewicę w puszce i nie wiem o co z nią chodzi- kosztuje ponad 2 zł za prawie 400 g i się ją gotuje tylko kilka minut. Muszę gdzieś poczytać, czy jest dobra.
[EDIT z 18.11.2015]: w Lidlu można kupić soczewicę za 3 zł!

źródło
Nie kupuję zamienników mięsa i mleka, bo po prostu nie tęsknię za tym smakiem (chociaż może kiedyś zacznę kupować mleko roślinne, albo robić sama z np. płatków owsianych, bo to fajne urozmaicenie diety). Raz tylko kupiłam sobie pasztet sojowy za aż 3,80 zł, bo nie zdążyłam zrobić z rana pasty (a byłam bardzo głodna) i był bardzo pyszny, bardziej mi smakował niż mięsne. Jednak wiem, że można kupić roślinne kiełbasy, parówki i inne tego typu rzeczy. W Polsce nadal takie produkty są dość drogie, może kiedyś to się zmieni.

4. Kosmetyki, alkohol i inne. Mam nadzieję, że każdy wie, że weganizm to nie tylko niejedzenie produktów odzwierzęcych, ale także niekupowanie kosmetyków testowanych na zwierzętach (żeby tego nie wspierać), ubrań ze skóry, wełny itp. Nawet alkohol może być niewegański.

źródło

Mam z tym duży problem i na razie nie kupuję samych wegańskich kosmetyków i alkoholu, tylko chcę stopniowo znajdować cruelty-free odpowiedniki. Na przykład- kilka dni po zostaniu weganką skończyła mi się kulka pod pachy. Zaczęłam szukać po Internecie, gdzie mogę kupić taką nietestowaną na zwierzętach. No i nie znalazłam nic sensownego (sorry, nie stać mnie na kulkę za 3 dychy) i z ciężkim sercem musiałam kupić 'zwykłą' kulkę, obiecując sobie, że w przyszłości będę robić inaczej.
[EDIT z 18.11.2015]: Wegańskie kosmetyki mogą być jednak tanie. Dla przykładu: kulkę pod pachy można kupić za 3 zł z Isany lub za 5 zł z Alterry, eyeliner z Essence za 11 zł, szampon do włosów czy odżywkę z Isany za ok. 5 zł.

Albo piwo. Ja piję jedno piwo, żeby być pijana, a 2, żeby być bardzo pijana. I niby znalazłam piwa bez zwierzęcych dodatków (z tego, co pamiętam, to chyba Tyskie jest wegańskie), ale nie wszędzie mogę je kupić i czasami już sobie kupię zwykłe piwo- ale przynajmniej przestałam pić piwo smakowe (nafaszerowane chemią).
[EDIT z 18.11.2015]: w Polsce większość piw jest wegańska, najczęściej kupuję Harnasia. Czasami kupuję piwa smakowe- nie odżywiam się już tak zdrowo; nie chcę wpaść w ortoreksję.

Są osoby, które po przejściu na weganizm wyrzucają ciuchy ze skóry, czy kosmetyki testowane na zwierzętach. Jest to bezcelowe marnotrawstwo, ponieważ i tak już wsparłeś ten przemysł kupując te rzeczy.

Jeszcze na zakończenie dodam, że nie czuję istotnej różnicy jeśli chodzi o moje zdrowie, ponieważ od kilku miesięcy jem zdrowo- nie opycham się chipsami, colą i inną chemią, jednak teraz jem jeszcze zdrowiej. Natomiast, gdybym codziennie jadła zupki chińskie (jak na pierwszym roku studiów), na pewno poczułabym różnicę. Pod względem finansowym również jest lepiej (np. nie wezmę sobie przy kasie w sklepie wafelka, bo prawie na pewno nie jest wegański), jem teraz mało przetworzonych produktów, więc wydaję o wiele mniej na jedzenie niż rok temu- jadłam same gotowe rzeczy typu pierogi czy paluszki rybne.

Mam nadzieję, że po moim wpisie weganizm stanie się dla Was choć trochę mniej dziwny i trochę zrozumiecie moje podejście.

4 komentarze:

  1. Gratulacje! :) Ja jestem wegetarianką już rok a wokół mnie są sami mięsożercy. Też ciągle słysze teksty tupu ,,to co ty w ogóle jesz?''. Jak widać niektórzy ludzie nas nigdy nie zrozumieją.
    http://lubieszpinak4444.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nadal uważam weganizm za głupotę ale wegetarianizm jestem w stanie zrozumieć. Jednak nie zamierzam na niego przechodzić, mimo że kiedyś tego chciałam. Jednak przerażająca jest liczba ginących zwierząt na liczniku, który dodałaś na bloga. A ja tak kocham jeść mięso z kurczaka i indyka. :c Semiwegetarianizm się kłania, bo innego mięsa nie tknę. Kiedyś moja rodzina hodowała króliki, kochałam je - były takie puszyste, milutki i ładnie chrupały buraki, marchewkę... :3 Pewnego dnia widziałam je nie w hojcu ale w innym pomieszczeniu... Potem sierść przed domem... Bolało. Łzy w oczach dziecka jednak nie wzbudziły poruszenia w rodzinie. O ile dobrze pamiętam tylko raz spróbowałam takiego pasztetu... Z wielką niechęcią patrzyłam, kiedy tylko tata go robił.
    Pełnoziarniste produkty itp. są po prostu bardziej wartościowe niż białe. Też się staram takie jeść, jednak całkowicie pozostałych nie odrzucam. Pasty kanapkowe są pyszne. Kiedyś zrobiłam z awokado. Wiesz co? Kilka dni później z tego zamkniętego słoiczka wylała się czarna maź (?). Może dlatego, ze moje pierwsze tknięcie tego owocu nie było smaczne... Pyszny (choć drogi) jest chlebek wysokobiałkowy. <3
    Niektórzy ludzie sa idiotami i nawet nie starają się innych zrozumieć... Też słyszałam te pytania pomimo semiwegetarianizmu. Moja rodzina mnie zmusza do jedzenia mięcha. No, może nie aż tak ale tacie zależy szczególnie. Pewnie dlatego, że ona najbardziej je lubi jeść.
    Kiedyś zrobiłam sałatkę z soczewicą. Ale... z dodatkiem tuńczyka więc raczej nie zjesz. W każdym razie dobre warzywo. Szkoda tylko, że mało jest sklepów ,,Piotr i Paweł", a gorzej mają ludzie na wsi, kiedy jeszcze nawet żadnych marketów w pobliżu nie ma jak np. Lewiatan. Kupiłam na promocji w Kauflandzie parówki sojowe jakoś we wrześniu. Były pyszne. *-* Pasztety warzywne i sojowe też są całkiem dobre ale drogie.
    ,,Są osoby, które po przejściu na weganizm wyrzucają ciuchy ze skóry, czy kosmetyki testowane na zwierzętach. Jest to bezcelowe marnotrawstwo, ponieważ i tak już wsparłeś ten przemysł kupując te rzeczy." Jestem za. We wakacje kupiłam buty z firmy Adidas nie wiedząc, że są częściowo ze skóry. Byłam cholernie zła. >.< Kiedyś też zdarzyło mi się zjeść zupę ze świni nie świadomie (na takim mięsie, oczywiście) przez babcię...
    Szacun, bo ja bym tak nie potrafiła. Ale... dlaczego właściwie zostałaś weganką?
    http://screatlieve.blogspot.com/
    http://chwila-smaku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałam od razu weganką, bo u mnie wszystko zaczęło się od mleka. Dowiedziałam się, że krowy nie są zwierzętami oddającymi przez całe życie mleko, cieszącymi się, że je od nich zabieramy. Krowy są sztucznie zapładniane i zabiera się od nich ich młode, co jest ogromnym stresem dla obojga. Następnie zabiera się jej mleko, które przeznaczone jest dla jej dziecka (które dzięki temu mleka przybiera kilkaset kg w kilka miesięcy) i to mleko piją ludzie. Wiele ludzi nie wie o tym, że kupując zwykłe mleko wspiera ten chory przemysł.
      Co do kur- całe życie spędzają niewiarygodnie ściśnięte, obcina się im dzioby na żywca (gdy zobaczyłam na filmiku, jak przymykają przy tym oczy z bólu zrobiło mi się wstyd, że jestem człowiekiem), a poza tym znoszą o wiele za dużo jaj niż powinny. A gdy rodzą się małe kogutki po prostu się je zabija.
      Zawsze byłam bardzo wrażliwa na cierpienie zwierząt i wkurzało mnie gdy pytałam dorosłych 'dlaczego zabija się takie króliczki/świnki' etc. a oni odpowiadali 'tak się po prostu robi'. A właśnie tak nie trzeba robić i ja nie chcę dłużej w tym uczestniczyć.

      Usuń
  3. o świetne:)
    obs/obs?
    http://mylife-tasia.blogspot.com/2015/04/romweklik.html
    KOCHANA POKLIKASZ? BARDZO PROSZĘ :* JEŚLI POKLIKASZ NAPISZ UCZCIWIE (sprawdzam kto kliknął) ODWDZIĘCZĘ SIĘ W 1000% ZAOBSERWUJE I POLECĘ TWOJEGO BLOGA:):*

    OdpowiedzUsuń

Obraźliwe komentarze będą usuwane.