wtorek, 1 marca 2016

Jak wygląda 3. rok studiów na kierunku filologia angielska



Nie zaglądałam tu od kilku tygodni i mam z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia, ale już się tłumaczę- miałam sesję i w tym samym czasie musiałam napisać pierwszy rozdział pracy licencjackiej (nie dość, że po angielsku to jeszcze o idiomach). Jednak udało mi się wysłać pracę na czas (czyt. w drugim terminie poprawkowym) i oto przybywam z postem, o który zostałam ostatnio poproszona- na temat trzeciego roku studiów.


Na początku muszę wyjaśnić- to co opisuję w tym poście dotyczy szkoły, w której studiuję (Wyższa Szkoła Zarządzania 'Edukacja' we Wrocławiu) oraz specjalizacji translatoryka biznesowa, nie wiem jak wyglądają studia na innych uczelniach. Post ten dotyczy również pierwszego semestru, gdyż w następnym będę miała bardzo dużo nowych przedmiotów. Opiszę je po skończeniu 3 roku studiów.

W tym semestrze miałam 9 przedmiotów. Dodatkowo musiałam odbyć praktyki, które trwały 60 h (2 tygodnie). Nie powiem, żeby było jakoś wyjątkowo trudno, ale może tak mi się tylko wydaje, bo lubię w wolnym czasie uczyć się angielskiego (nawet w wakacje). Najtrudniejsza była oczywiście sesja- niektóre przedmioty udawało się zdać dopiero za np. 3 razem.

Opiszę teraz każdy z przedmiotów, które miałam w tym semestrze:

1. Historia języka angielskiego (18 h)


Był to jeden z tych przedmiotów, które bardzo trudno zdać. Na każdej lekcji bardzo dużo pisaliśmy- jedna lekcja zajmowała mi 18-20 stron w zeszycie A5. Później trzeba było się tego wszystkiego nauczyć. Dowiedziałam się na tych zajęciach m.in. tego, jak powstał język angielski, skąd się wzięły poszczególne człony w angielskich nazwiskach i nazwach (np. Nottingham), kto i kiedy najeżdżał Wielką Brytanię oraz dawne i teraźniejsze części i akcenty w Wielkiej Brytanii.

2. Sprawności zintegrowane (24 h)

Kolejny bardzo trudny przedmiot do zdania. Jest to kilka przedmiotów (m.in. gramatyka i słownictwo) połączonych w jeden. Na lekcji robiliśmy różne zadania z trudnymi słówkami. Egzamin składał się z trzech części- słuchanie, czytanie i słownictwo. Słuchanie było dosyć trudne, czytanie również, ale słownictwo było najtrudniejsze. Musiałam nauczyć się ok. 550 słów i wyrażeń (np. idiomów), a to i tak chyba nie była całość (niektórych nie zdążyłam się nauczyć). Pisałam to 3 razy i w końcu jakoś się udało, ale nie byłam z tego powodu jakoś wyjątkowo wściekła, bo słownictwo to jest coś, co się przydaje i w ten sposób więcej zostało mi w głowie.

3. Konwersacje (21 h)

Robiliśmy prezentacje na wybrany temat (ale trzeba było wybrać dziedzinę, np. kultura i sztuka), później trzeba je było zaprezentować i rozpocząć z klasą dyskusję na ten temat (zadawać wcześniej przygotowane pytania i dyskutować). Zaliczeniem była prezentacja + egzamin ze słówek z wszystkich prezentacji.


4. Pisanie (21 h)

Uczyliśmy się pisać streszczenie oraz parafrazę (to drugie bardzo się przydało przy pisaniu pracy licencjackiej). Na zaliczeniu trzeba było sparafrazować tekst długości 1 strony A4.

5. Język hiszpański (15 h)

Na lekcji robiliśmy zadania i dodatkowo musieliśmy w domu robić e-learning (lekcje na platformie, były tam m.in. filmiki, zadania z wstawianiem słów i fotolekcje). Na zaliczenie musieliśmy przynieść certyfikat z e-learningu oraz (gdy nie było nas na wystarczającej liczbie zajęć) pisaliśmy egzamin- trzeba tam było napisać 5 zawodów, 5 kolorów, przetłumaczyć zdania itp.

6. Tłumaczenia ustne (30 h)

Tłumaczyliśmy na bieżąco tekst wyświetlany na ścianie (po jednym zdaniu)- to było dosyć łatwe i przyjemne. Gorsze było tłumaczenie tekstu puszczanego z płyty (przynajmniej dla mnie).  Na zaliczeniu trzeba było przetłumaczyć ustnie krótki fragment ze słuchu.

7. Tłumaczenia naukowo-techniczne (15 h)

Tłumaczyliśmy różne teksty (np. broszurkę opisującą konferencję). Na zaliczeniu musieliśmy przetłumaczyć tekst o konferencji naukowej z j. angielskiego na polski i na odwrót.

8. Przekład sądowy, prawny i prawniczy (30 h)

Tłumaczyliśmy umowy (co jest o wiele ciekawsze niż się wydaje) oraz zdania z trudnymi słowami, robiliśmy zadania z zakresu prawa, pojawiło się dużo słówek z tej dziedziny.  Na zaliczeniu musieliśmy przetłumaczyć fragmenty umowy oraz kilka zdań.

9. Komputerowe wspomaganie przekładu (12 h)

Tłumaczyliśmy różne teksty na komputerach- w Wordzie przy pomocy internetowych translatorów (np. Linguee). Na zaliczenie musieliśmy przetłumaczyć w domu na komputerze tekst o sieci McDonald's próbując jak najbardziej odwzorować wygląd oryginalnego artykułu. Dodatkowo pisaliśmy egzamin z narzędzi pomocnych w tłumaczeniach.

Bardzo mi się podoba na tym kierunku to, że można na lekcji legalnie korzystać z translatora w komórce (gdyż każdy tłumacz z nich korzysta w pracy). Na egzaminach mogliśmy mieć tylko słowniki w formie papierowej (oczywiście na egzaminach polegających na tłumaczeniu tekstu, a nie na np. egzaminie ze słówek).

Ważną kwestią, którą chciałabym poruszyć jest praca licencjacka. Musieliśmy napisać pierwszy rozdział do końca stycznia (ale i tak wszyscy to zrobili pod koniec lutego). Mieliśmy tylko 5 tematów do wyboru. Ja (jak chyba każdy w naszej grupie, a przynajmniej większość) wybrałam temat 'Frequency of selected idioms in English and Polish'. W pierwszym rozdziale pracy musieliśmy napisać teorię- definicje takich pojęć jak 'corpus', 'corpus linguistics', 'idiom', opisać szerzej idiomy, np. 'typy idiomów', ich transformacje, a także napisać co to jest korpus NKJP i COCA. To wszystko musiało zająć 8 stron. Do tego trzeba było zrobić bibliografię. Trzeba było pilnować, żeby po każdym cytacie (a w przypadku parafrazy co kilka zdań) napisać w nawiasie skąd to wzięliśmy, na przykład:

According to Langlotz (2006:261) lub Misio likes vegetables (Langlotz, 2006:261), gdzie Langlotz oznacza nazwisko autora książki (lub artykułu itp.), 2006 to rok wydania książki, a 261 to strona, na której znaleźliśmy daną informację. Trzeba tego bardzo pilnować podczas pisania pracy, żeby nie zostać oskarżonym o plagiat.

Z kolei druga grupa (ze specjalizacją nauczycielską) może sobie wybrać dowolny temat i mają napisać pierwszy rozdział do końca marca (a pewnie potrwa to jeszcze dłużej), a my musieliśmy ją teraz oddać na zaliczenie. Jednak pocieszam się tym, że mam już napisane te 13 stron pracy (na 20-30), a jakbym miała sobie wybrać sama temat, to nie wiedziałabym kompletnie o czym pisać. Jeśli chodzi o te 13 stron pracy, jest ich aż tyle, bo część teoretyczna to 8 stron, strony tytułowe to 2 strony (po polsku i angielsku), spis treści zawiera 1 stronę, a bibliografia- 2.

Jeśli chodzi o ten ostatni semestr, który niedawno się zaczął, doszło dużo nowych przedmiotów (np. wybrane zagadnienia stylistyki języka polskiego dla tłumaczy, wstęp do tłumaczenia dokumentów Unii Europejskiej czy przekład uwierzytelniony (przysięgły)). Mamy teraz 3 przedmioty ogólne i 6 specjalistycznych. Opiszę je szerzej za kilka miesięcy. Ostatnie zajęcia mam 8 maja, a pracę muszę złożyć do 15 czerwca.

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Jeśli ktoś z Was się zastanawia nad studiowaniem filologii angielskiej w tej konkretnej szkole (WSZ Edukacja), to trochę polecam a trochę nie. O wieele więcej się nauczycie np. w Wyższej Szkole Filologicznej, ale podejrzewam, że bardzo trudno tam zdać (coś za coś). Nauka w mojej szkole mi się podoba, jednak jeśli ktoś liczy na samą naukę w szkole, a w domu nic nie będzie robił, to nie będzie efektów. Jedyne, co mi się bardzo nie podoba to to, że w październiku nagle nam podnieśli czesne z 390 zł na 520 zł- nikt nie został uprzedzony, a odkryliśmy to przypadkiem na e-dziekanacie. Jednak rocznie wychodzi tyle samo, po prostu krócej będziemy płacić.

To tyle, zapraszam do komentowania i lajkowania mojej strony na Facebooku- link.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraźliwe komentarze będą usuwane.