niedziela, 3 kwietnia 2016

Na fazie- cz. 4

Muszę się poważnie zastanowić nad dalszym prowadzeniem tego bloga. Nie wiem czy jestem dobra w pisaniu. Nie wiem też czy piszę go dla siebie czy dla czytelników. Brak mi ostatnio pomysłów na wpisy. Być może zmienię coś w tym blogu, zacznę pisać posty o nowej tematyce. Jeszcze muszę się nad tym wszystkim zastanowić, a tymczasem zostawiam Was z tworem, który ostatnio wyszedł mi spod palców w stanie nietrzeźwym (ale miałam wenę!).

podniecenie przenikało powoli przez ściany.
Czuła, że zaraz do niego podejdzie
i szepnie to
''Ullisses''
Powietrze wibrowało powoli czerwienią.
,,Odsuwam cię od sprawy, Rose.''
Powoli odpłynęły z niej emocje z całego tygodnia.
,,Nie możesz, Jack."
Podszedł do okna wchłaniając dym papierosowy korporacji.
,,Nie próbuj z tym walczyć."
,,Nie miałam zamiaru."
*
Wieczorem nie śmiała zbliżyć się do Jake'a, wiedząc, że momentalnie rozpozna zmianę w jej zachowaniu.
,,Co jest maleńka?"
,,Nie zamierzam z tobą rozmiawiać."
,,Znowu odsunął Cię od sprawy?"
,,Nie zamierzam z tobą rozmiawiać."
,,Jak chcesz"
*
O 4 rano zsunęła się bezszelestnie z łóżka myśląc o nadchodzącym dniu. Tak wiele wyzwań. Tak wiele do zrobienia. Nie umiała dojść ze sobą do ładu. Próbowała odsunąć od siebie myśli o nadchodzącym uczuciu. Nie teraz. Nie kolejny raz.
*
,,Witaj. Rose."
,,Witaj, Jack."
,,Ładnie wyglądasz."
Specjalnie dla niego ubrała tę podkreślającą kształty czarną sukienkę. Specjalnie dla niego, choć nigdy nie przyznałaby się do tego przed samą sobą.
,,Nie jestem taka."
,,Jaka?"
,,Nie ułaskawisz mnie łatwymi słówkami."
,,Nie miałem zamiaru."
Zacisnęła oczy w bezsilnym cierpieniu. Czuła całą sobą beznadziejność sytuacji- zakochała się w mężczyźnie, który nie miał uczuć wyższych.
,,Dlaczego nie mogę się już zajmować sprawą James'a Royce'a?"
Nie odpowiedział od razu. Podszedł powoli do okna rozważając każde słowo, które zamierzał jej wcisnąć.
,,Nie pasujesz do tej sprawy."
,,Jak to?"- spytała Rose.
,,Jakkolwiek szowinistycznie by to nie zabrzmiało- do tej konkretnej sprawy potrzebni są nam mężczyźni. Prawdziwi mężczyźni z krwi i kości, nie kobiety z prowincji."
Wstała czując, że wzbierają w niej emocje, wielkie emocje, do których zdolne są nawet kobiety z prowincji.
,,Nie masz prawa mówić w ten sposób. Nie masz prawa...
,,Rose..."
,,... nazywać kobiety w ten sposób. JaK śmiesz mówić, że odsuwasz mnie od sprawy z tak błahego powodu?! I to po tym wszystkim co zrobiłam dla tej firmy! Dla twojej firmy! Od roku staram się dopasować do reszty załogi, od roku staram się dać z siebie wszystko! I co mnie w zamian spotyka?"
,,Rose, przestań, nie o to chodzi."
,,To wszystko na co cię stać?"
Westchnął głęboko czując, że żadne słowa nie będą w stanie jej przekonać.
Spojrzała na niego z politowaniem i powoli wycedziła z siebie:
,,Nie chcę cię znać. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś potworem! A mi się wydawało, że się w tobie zakochałam..."
,,Nie miałem pojęcia..."
,,Teraz to wszystko nie ma znaczenia. Nigdy mnie już nie spotkasz. Nigdy..."
,,Rose, czy mogę..."
,,Nie mam ci już nic do powiedzenia. Odchodzę- i, szczerze mówiąc, nie wiem czy się kiedykoklwiek spotkamy."
,,Poczekaj!"
Trzasnęła drzwiami z siłą wszystkich chwil, kiedy ją zranił.
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraźliwe komentarze będą usuwane.